Simona Halep – kolejka po autograf ciągnie się przez Karpaty
Foto: Facebook

Przeglądając reklamówki przygotowane przez organizatora tudzież czytając wpisy na profilach społecznościowych, można odnieść wrażenie, że w turnieju Bukareszt Open startuje tylko jedna zawodniczka – Simona Halep. Szaleństwo – szczególnie po paryskim występie – na punkcie rezolutnej Rumunki sięga już praktycznie zenitu, czego najlepszym dowodem są oblegane przez kibiców treningi czy zapełniona po brzegi konferencja prasowa. Trudno sobie wyobrazić, aby Halep miała odpuścić ten turniej, szczególnie że nie widać w osobach Kiki Mladenović, Anniki Beck czy Klary Koukalovej dużego zagrożenia w drodze do triumfu. Znacznie większym niebezpieczeństwem dla Rumunki mogą być odnawiające się co chwilę kontuzje.

Nawet jeśli Simonie nie wystarczy zdrowia, to o honor gospodarzy powalczy jeszcze siedem(!) innych Rumunek, z których największą niespodziankę może sprawić Alexandra Dulgheru z jeszcze oszołomioną po Wimbledonie Robertą Vinci. W cieniu Simony faworytkami drugiego planu są z pewnością: wschodząca gwiazda Anna Schmiedlova oraz ciągle niespełniona Petra Cetkovska. Warto odnotować, że dość nieoczekiwanie ze startu zrezygnowała druga rakiety Rumunii, Sorana Cirstea, która najwyraźniej wzięła urlop od tenisa, oddając się wypoczynkowi i rozrywce np. w postaci sobotniego koncertu 30 Seconds to Mars.

Jeśli tylko zdrowie dopisze Simonie, turniej w Bukareszcie zdaje się być skazany na sukces i kolejne edycje w przyszłych latach. Cegiełki do szerokiego zainteresowania turniejem dają również organizatorzy –  bilety zaczynają już od około 14 złotych.